Bad As Me

TOM WAITS
Bad As Me

Inne
Nasza ocena
Wykonanie:
Nagranie:

Na nowej, od dawna wyczekiwanej płycie Toma Waitsa nie usłyszymy nic ponad to, co znamy z jego wcześniejszej twórczości. A jednak kompozycje są na tyle intrygujące, a poziom wykonawczy tak wysoki, że "Bad As Me" bez wahania można uznać za jedno z najwybitniejszych osiągnięć w dorobku amerykańskiego bitnika.

Na nowej, od dawna wyczekiwanej płycie Toma Waitsa nie usłyszymy nic ponad to, co znamy z jego wcześniejszej twórczości. A jednak kompozycje są na tyle intrygujące, a poziom wykonawczy tak wysoki, że "Bad As Me" bez wahania można uznać za jedno z najwybitniejszych osiągnięć w dorobku amerykańskiego bitnika.

Z gronem wypróbowanych instrumentalistów i przy wsparciu swojej żony, autorki Kathleen Brennan, do perfekcji opanował formułę łączenia zgrzebnego bluesa z poetyckim tekstem. Otwierający album, napędzany sekcją dętą utwór "Chicago" doskonale wprowadza nas w niepowtarzalny świat różnej maści życiowych rozbitków i dekadencji. Ukłonem w stronę rhythm’n’bluesa i The Rolling Stones jest skrzekliwy "Satisfied" z udziałem Keitha Richardsa.

Nie brak na "Bad As Me" nostalgicznych ballad rodem z zadymionej spelunki, jak "Last Leaf" czy "Kiss Me". W "Talking At The Same Time" Tom Waits eksponuje swój soulowy falset. Prawdziwym majstersztykiem jest ostry jak brzytwa blues "Raised Right Men" z przeszywającymi dźwiękami organów i udziałem Flei z RHCP. Album zamyka doskonała knajpiana kołysanka "New Year's Eve"


Anti/Sonic

Grzegorz Dusza
Grzegorz Dusza
Dziennikarz muzyczny, od wielu lat współpracuje z magazynem AUDIO. 
Zobacz artykuły autora
Gatunki muzyki
Inne pozostałe aktualności
Zobacz więcej
logo logo