Test INDIANA LINE NOTA 550 - Zespoły głośnikowe

NOTA 550
Andrzej Kisiel

Zaczynamy test mocnym akordem - jednak nie znaczy to, że w pierwszej odsłonie pojawiają się kolumny największe i najmocniejsze. Rzecz w tym, że na polski rynek wchodzi nowa, debiutująca też na naszych łamach marka.

Marka INDIANA LINE
Cena 1 600 zł
Dostępność w 27 sklepach Sprawdź, gdzie kupić
Dystrybutor Audio Klan Zobacz ofertę dystrybutora
Artykuł pochodzi z Audio 10/2012
Kup teraz
Nasza ocena
Wykonanie Niewielkie, ale bardzo starannie wykonane, eleganckie kolumienki dwuipółdrożne. Nikomu nimi nie zaimponujesz i przed nikim nie będziesz się ich wstydził.
Laboratorium Impedancja 4 omy (raczej niekłopotliwe), czułość 86 dB, bardzo szerokie pasmo: spadek -6 dB przy 33 Hz!
Brzmienie Delikatne i żywe - dyskretny, nisko mruczący basik, dźwięczna średnica, duża swoboda przestrzenna.

Firma przedstawia się jako włoska, zlokalizowana w najbardziej uprzemysłowionym regionie (Turyn), skąd czerpie pełnymi garściami z zasobów najlepszych technologii, designu itd. W odpowiedzi na takie deklaracje ktoś na jakimś forum napisał odkrywczo mniej więcej tyle: "Kolejny malowany Chińczyk. Za takie pieniądze można kupić niejedne markowe kolumny."

W tym teście, oprócz malowanych i zdeklarowanych Chińczyków, są też znamienite marki. Czy ktoś jednak jeszcze myśli, że któreś z testowanych tu produktów nie przypłynęły z Chin? Może więc znaczenie ma sama marka - "renomowana"? A czy ktoś jeszcze nie wie, jak wiele marek - właśnie dlatego, że renomowanych - zostało już dawno temu kupionych przez Chińczyków?

Castle, KEF, Mission, Wharfedale... Jeżeli zależy nam na tym, aby wybrać najlepsze urządzenia w danym zakresie cenowym - oceniajmy właśnie urządzenia, a nie marki, i nie patrzmy na metki (często fałszowane!).

Chyba że zależy nam, aby naprawiać świat i poprzez heroiczne decyzje finansowe wspierać europejskich czy japońskich producentów - wtedy prowadźmy śledztwo, skąd pochodzi dany produkt, i kupujmy tylko "nasze". Wybór będzie jednak niewielki. I nie ja to tak urządziłem - ja to tylko objaśniłem.

Wśród trzech dostępnych serii - Nota, Tesi i Musa - pierwsza jest najtańszą, ale i jej modele nie trącą żenującą taniochą. Dobra aparycja przy zastosowaniu niedrogich materiałów jest tu wynikiem połączenia względnej skromności konstrukcyjnej z gustownym projektem plastycznym. Nie ma tu wielkiej baterii przetworników, jak w kilku innych kolumnach tego testu.

W serii Nota znajdziemy trzy różnej wielkości modele podstawkowe (najmniejszy z nich można potraktować jako naścienny), jeden centralny i jeden wolnostojący. Indiana Line Nota 550 wygląda na konstrukcję dwuipółdrożną, producent przedstawia ją jako trójdrożną...

Nasze pomiary wyjaśniają, że jest taką, na jaką wygląda, a nie taką, jaką obiecuje producent, i całe szczęście, bo przy zastosowaniu dwóch takich samych, 15-cm przetworników, ich przefiltrowanie do pracy w układzie trójdrożnym, a więc ograniczenie jednego do zakresu niskotonowego, a drugiego do zakresu średniotonowego, byłoby nieracjonalne - bas z jednej tylko "15-tki" byłby nieproporcjonalnie słaby w stosunku do wielkości konstrukcji, a w układzie dwuipółdrożnym drugie tyle dołoży przecież przetwornik filtrowany jako nisko-średniotonowy.

Obudowa Indiana Line Nota 550 została wykonana wyśmienicie. Z niskobudżetowych ograniczeń projektant wybrnął po mistrzowsku, stosując materiały niekoniecznie kosztowne, ale dobrej jakości, gustownie dobrane i starannie poskładane. Na dole pojawia się subtelny cokół, pojedyncze gniazdo z tyłu, otwór bas-refleks bezpiecznie z przodu, zasłaniany wraz z głośnikami przez maskownicę.

Boczne ścianki Indiana Line Nota 550, oklejone folią drewnopodobną, są delikatnie zaoblone przy połączeniu z pozostałymi, które z kolei pokryto materiałem imitującym skórę. Nie ma tu żadnego blichtru, całość wygląda bardzo subtelnie, przyjemnie, nie nazbyt surowo i bez taniego efekciarstwa. Nie, tego Chińczycy sami nie wymyślili. Nic się tu przecież nie błyszczy...

Odsłuch

Od razu widać, że nie są to kolumny przeznaczone do grzmocenia - nie tylko na tle konkurentów, ale i w skali bezwzględnej. Indiana Line Nota 550 nie jest też kompletnym cherlakiem, ostatecznie dwie "15-tki" pracujące "na basie" co nieco potrafią. Niskie tony mogłyby mieć nawet jeszcze większy udział, ale kolumny zostały zestrojone "grzecznie" - przynajmniej w tym zakresie.

Bas nie zagrzmi, nie rozwinie też bardzo dynamicznej akcji, za to ładnie nasyci, podbuduje brzmienie, od czasu do czasu bardzo przyjemnie i całkiem nisko zamruczy. Przy nagraniach, w których bas ma dużo do powiedzenia, nie trzeba się go doszukiwać, lecz rzadko wychodzi na pierwszy plan z rytmicznymi uderzeniami, choć brzmienia nie spowalnia, to też go nie nakręca.

Cały przekaz nie jest jednak ostatecznie uspokojony - dominuje w nim żywa barwa średnich częstotliwości, które nie są wprost wyeksponowane, lecz drzemie w nich, a w zasadzie często się przebudza, dźwięczność i swoiste, trudne do zlokalizowania (na skali częstotliwości) rozedrganie.

Nie zamienia się ono w napastliwość, dodaje żywości, nie pozwala zamknąć brzmienia w beznamiętnej neutralności.

Dźwięki fortepianu są błyszczące, wychodzące z tła, raczej lekkie niż mocne. Obraz jest malowany w dużym formacie, przestrzennie i z oddechem, z mocno zaznaczonymi skrajami bazy stereofonicznej, z delikatniej definiowanym centrum.

Cały przekaz nie jest więc nadzwyczaj gęsty i spójny, a raczej swobodny i "wybrzmiewający", często nawet ofensywny - na szczęście nieagresywny, co w tym przypadku nie wiąże się ani z ostrą górą (choć ta też nie jest schowana), ani z eksponowanym basem.

Co ciekawe i wartościowe, nawet bez pomiarów słychać, że kolumny te, mimo że najmniejsze, mają efektywność nie niższą niż większość konkurencji - nie trzeba ich budzić do życia wyższą niż zwykle mocą, a nawet gdy grają cicho, robią to żwawo i radośnie. 

Brzmienie Indiana Line Nota 550 nie jest tak dyskretne i wycyzelowane jak ich wygląd, ale to niekoniecznie zła wiadomość; jest uniwersalne, dość bezpieczne, nie masakruje basem ani nie przycina górą, z drugiej strony nie jest asekuracyjne, ucieka od nijakości, znajdując własny sposób na zaangażowanie słuchacza.

Jestem pewien na sto procent, że w każdym ślepym teście, bez względu na okoliczności przyrody, czyli pomieszczenie, ustawienie, sprzęt współpracujący, nagranie - rozpoznałbym każdą z kolumn tego testu, bo mimo że są niskobudżetowe, znalazły sobie własne ścieżki, i chociaż nie są to brzmienia w skali absolutnej doskonałe, to każde z nich ma w sobie "coś".

Żadna nie gra miałko i nijako, nie chowa się za dobrym zrównoważeniem - z tym bywa różnie, lecz nigdzie nie jest źle. Słychać, że odejście od liniowości i neutralności jest świadomym wyborem, oczekiwanym przez wielu klientów - choć nigdy przez wszystkich. To już tytułem podsumowania...

Specyfikacja techniczna
Moc wzmacniacza [W] 30-130
Wymiary [cm] 88 x 17,5 x 27,5
Rodzaj głośników W
Efektywność [dB] 86
Impedancja (Ω) 4

Laboratorium

Indiana Line NOTA 550

Dane producenta odnośnie efektywności są bardzo optymistyczne. Czułość 91 dB to byłby wyczyn dla tej wielkości konstrukcji; nasze pomiary sprowadzają na ziemię, ale wynik 86 dB wciąż jest godny uznania.

Na charakterystyce impedancji, od 150 Hz do 1 kHz, widać równą "nizinę" na poziomie ok. 4 omów, stąd też tak powinna zostać określona impedancja znamionowa, ale nie należy ona do trudnych. Od strony elektryczno- energetycznej to kolumny dostatecznie uniwersalne i bezpieczne.

Charakterystyka przetwarzania ma kilka ciekawych fragmentów. Widać "fizjologiczne" wycofanie w zakresie 3 4 kHz, skorelowane z częstotliwością podziału między nisko-średniotonowym a wysokotonowym, lekkie wyeksponowanie wysokich tonów (charakterystyka w tym zakresie jest bardzo ładna - wolna od rezonansów), a na drugim skraju pasma... żadnego wzmocnienia niskich tonów, przy jednoczesnym dociągnięciu ze spadkiem -6 dB aż do 33 Hz - rezultat wyśmienity i rekordowy w tym teście.

Wydaje się, że dla wzmocnienia "średniego" basu nie zaszkodzi ustawienie kolumn bliżej ściany, a niski bas mamy w prezencie (przecież po tej wielkości kolumn raczej się go nie spodziewamy).

Andrzej Kisiel
Andrzej Kisiel
Redaktor naczelny AUDIO od założenia pisma w roku 1995. Autor ok. dwóch tysięcy testów zespołów głośnikowych. Członek Stowarzyszenia EISA, ekspert w panelu Hi-Fi. Od ponad trzydziestu lat prowadzi też własną firmę projektującą zespoły głośnikowe. Jego drugą pasją jest modelarstwo, a muzyka - głównie z lat 60. i 70., której jednak na długich spacerach nie słucha, bo słuchawek na własnej głowie nie toleruje. 
Zobacz artykuły autora
INDIANA LINE testy Zobacz więcej
INDIANA LINE aktualności Zobacz więcej
Najnowsze testy Zobacz więcej
logo logo