Po czterech latach powrócił z nowym albumem, na którym nadal hołduje tradycji. "People Watching" zawiera porcję świetnie zagranego rock’n’rolla z domieszką folku i indie rocka. Sam Fender jest tu jak Bruce Springsteen w swoich najlepszych latach. Tak jak on, śpiewa z pasją akompaniując sobie na gitarze.
W takiej muzyce wypada bardzo szczerze, zresztą podobnie jak Springsteen podkreśla swój robotniczy rodowód. Pokazuje, że dobry riff i umiejętnie dobrana melodia pociągną każdą piosenkę.
Album "People Watching" wyprodukował wspólnie z Adamem Granducielem – liderem formacji The War On Drugs. Ta współpraca poprowadziła go w stronę indie folku.
U Sama Fendera także wyczuwa się tę nutkę nostalgii i goryczy oraz zamiłowanie do nośnych refrenów i barwnych aranżacji. Brytyjczyk za nic sobie ma nowoczesne granie, bo dla niego liczy się przede wszystkim szlachetne mainstreamowe gitarowe brzmienie. Taka muzyka nigdy się nie znudzi i zawsze będzie na nią zapotrzebowanie, nawet jeśli nie pokazują tego listy przebojów.
Polydor