To jest jak walka byków, gdzie dla przyjemności oglądasz emocjonalną przemoc" - tak o swojej trzeciej płycie mówi urodzony w Wenezueli i mieszkający w Londynie Arca. Album zbiera same znakomite recenzje, choć to muzyka niełatwa w odbiorze, naznaczona duchem eksperymentu.
Głos artysty stanowi centralny punkt w ośmiu z trzynastu zawartych na płycie utworów. Trzeba przyznać, że jego śpiew wypada niezwykle intrygująco, bo mamy tu i jazzującą wokalizę w "Riel", niemal operowy wokal w "Urchin" czy nostalgiczną latynoską piosenkę "Anoche". Arca śpiewa tu po hiszpańsku, bo – jak sam zaznacza - to język, który towarzyszył przemocy w jego rodzinie.
Wokalne partie uzyskały idealną oprawę, stanowiącą połączenie cyfrowych brzmień z fortepianem, gitarą i smyczkami. Melodie są tu delikatne i ulotne. Arca wykorzystał na płycie zazwyczaj pierwsze podejścia, pozbawione produkcyjnego szlifu, by jak najpełniej uchwycić emocje, które towarzyszyły mu podczas nagrywania. Pokrewną duszę znalazłaby w nim Anohni.
XL/SONIC