Solar Power

LORDE
Solar Power

Pop
Nasza ocena
Wykonanie:
Nagranie:

Na okładce Lorde "Solar Power" robi ogromny krok do przodu, choć muzycznie to raczej wyprawa wstecz i to o kilka dekad. Na dwóch wcześniejszych albumach Nowozelandka podbiła serca fanów subtelnością i naturalnością, ale raczej w elektronicznych aranżacjach.

Na tle bezbarwnych tanecznych produkcji z list przebojów jej szczere nagrania wyróżniały się oryginalnością i świeżym podejściem do muzyki. Tym razem brzmienie utworów jest mocno naznaczone kalifornijskim folkiem lat 60. Dotąd preferująca dotąd ponure i tajemnicze klimaty wprowadziła do swoich piosenek więcej radości i słońca.

Lorde wyszła z założenia, że szkoda czasu na użalanie się nad sobą, że trzeba korzystać z życia, choć z zachowaniem umiaru. Dominują tu akustyczne gitarowe dźwięki, miło łechczące ucho. Zaskakująco blisko w nich Lorde do amerykańskiej ikony popu Lany del Ray i folkowego wcielenia Taylor Swift.

Wszystkie te wokalistki łączy osoba mocno eksploatowanego ostatnio producenta Jacka Antonoffa. W przebojowym utworze, który dał tytuł albumowi, usłyszymy melodię jakby żywcem wziętą z superprzeboju "Faith" George’a Michaela.

Dotąd to Lorde wyznaczała trendy w muzyce pop. Teraz role się odwróciły. Nowozelandka podąża tropem modnych ostatnio produkcji. Gwarantuje jej to sukces komercyjny, choć po wysłuchaniu "Solar Power" pozostaje uczucie niedosytu.


Universal

 

Grzegorz Dusza
Grzegorz Dusza
Dziennikarz muzyczny, od wielu lat współpracuje z magazynem AUDIO. 
Zobacz artykuły autora
Gatunki muzyki
Podobne brzmienie
logo logo