Ta, wydawałoby się, historia z taniego romansu na płycie zyskuje niemal epicki wymiar. Pół Pakistanka, pół Brytyjka o egzotycznej, przykuwającej wzrok urodzie czaruje swoim czystym, krystalicznym głosem i niecodziennym klimatem nagrań utrzymanych w minorowej tonacji.
Bat For Lashes nie uderza w patetyczne tony, jak to robi Florence Welch, ani nie próbuje uwieść nas filmowym klimatem jak Lana Del Ray. Jeśli już szukać podobieństw, to najbliżej jej do Kate Bush i Dead Can Dance.
Jej piosenki są utrzymane w niespiesznym dreampopowym klimacie, cechuje je aranżacyjny minimalizm. Nagrania często zyskują folkowy sznyt, jak choćby w kompozycji "Never Forgive The Angels". Powstał wzruszający, bardzo kobiecy album, przy którym mężczyźni także powinni uronić choćby łezkę.
WARNER