Test BLADELIUS Tyr - Wzmacniacze stereo

Tyr
Radek Łabanowski

Firma Bladelius swoją nazwę wzięła od nazwiska właściciela i głównego projektanta, Mike’a Bladeliusa, który jest jedną z ciekawszych postaci świata audio, znaną z wielu różnych marek, do których wnosił swoje pomysły. Kiedy w szwedzkim Alingsas, w roku 1994, założył własną firmę Bladelius Design Group, nie zrezygnował ze współpracy z innymi skandynawskimi producentami, czego ślady widać również w tym teście.

Marka BLADELIUS
Cena 7 400 zł
Dostępność w 1 sklepie Sprawdź, gdzie kupić
Dystrybutor Audio Atelier Zobacz ofertę dystrybutora
Artykuł pochodzi z Audio 11/2009
Kup teraz
Nasza ocena
Wykonanie Ascetyczny projekt plastyczny, ambitny dobór elementów, solidne zasilanie.
Laboratorium Wygodny pilot, sporo możliwości dzięki mikroprocesorowemu sterowaniu, wejście XLR, wyjście z przedwzmacniacza; Parametry - niskie zniekształcenia, wysoka moc, wysoki poziom szumu.
Brzmienie Lekko ocieplone i uspokojone, z głębokim basem i gracją w zakresie średnio-wysokotonowym.

Wzmacniacz Bladelius Tyr to najtańszy ze wzmacniaczy Bladeliusa, wyżej jest jeszcze jedna integra i dwa wzmacniacze mocy. Wraz z odtwarzaczem Bladelius Syn (testowanym w "Audio" 4/2009) wprowadzono go do sprzedaży w zeszłym roku i było to pierwsze wejście Szwedów na terytorium poniżej 3000 EUR (12 000 zł). Mimo to urządzenie wygląda bardzo rasowo.

Bladelius Tyr - wzornictwo

Front wzmacniacza Bladelius Tyr wykonano z aluminium, poddanego procesowi, w wyniku którego staje się ono bielsze niż normalnie i przyjemniejsze w dotyku.

Jak minimalizm, to minimalizm - z przodu mamy niewiele manipulatorów. Po prawej stronie umieszczono gałkę siły głosu w kształcie czaszy, obracającą się dookoła (a więc sterującą enkoderem).

Obok - niebieski wyświetlacz typu LED, na którym pokazywane jest ustalone wzmocnienie. Display, podobnie jak niebieską diodkę wskazującą wybrane źródło, można wyłączyć małym przyciskiem po lewej stronie. Są zresztą tylko trzy przyciski - wspomniany "dim", wybór wejścia oraz "standy".

Diodek jest sześć - pięć dla wejść liniowych i jedna wskazująca uruchomienie trybu "surround", w którym sygnał prowadzony jest bezpośrednio do końcówki mocy; nie chodzi oczywiście o to, że Bladelius Tyr jest urządzeniem wielokanałowym, ale o to, że można go podpiąć do wyjścia kanałów przednich procesora surround AV, z którym będzie pracował jako stereofoniczna końcówka mocy dla głośników frontowych.

W ten sposób można w bezbolesny sposób zintegrować systemy stereo i surround. Wszystkie wspomniane nastawy wykonuje się także z pilota zdalnego sterowania o nazwie Brokk - identyczny spotkamy we wzmacniaczu DLS Amplifier One. 

Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?

Front Bladeliusa to studium prostoty skandynawskiego wzornictwa.

Bladelius Tyr to nowoczesny wzmacniacz, sterowany przez mikrokontroler. Pozwala to na zapisanie ustawień w pamięci. Stąd możliwe jest właśnie przypisanie jednego z wejść do trybu "surround"; kolejne opcje to zmiana balansu i regulacja czułości wejściowej.

Mikroprocesor czuwa także nad układem zabezpieczeń - zwarciem wyjścia, przegrzaniem, pojawieniem się na wyjściu napięcia stałego. Możemy też na chwilę wyciszyć dźwięk przyciskiem "mute" - na wyświetlaczu zapalą się wtedy trzy poziome kreski.

Bledlius Tyr - przyłącza

Tył wzmacniacza, podobnie jak front, jest także ascetyczny. Uwagę przyciągają jednak porządne gniazda głośnikowe WBT 0780, rzadko spotykane na tym poziomie cenowym. Obok mamy rządek gniazd wejściowych - pięć wejść niezbalansowanych na gniazdach RCA oraz jedno zbalansowane na XLR.

Są tam również wyjścia RCA do nagrywania (lub wzmacniacza słuchawkowego) i z przedwzmacniacza. Na skraju prawej strony umieszczono gniazdo sieciowe IEC z mechanicznym wyłącznikiem.

Czytaj również: Czym się różni wzmacniacz zintegrowany od wzmacniacza dzielonego?

Tył Bladeliusa wygląda bardzo podobnie jak DLS-a, jednak gniazda głośnikowe są wyższej klasy.

Bladelius Tyr - wnętrze

Otwierając wzmacniacz Bladelius Tyr pomyślałem: "deja vu", nie ma wątpliwości, już to kiedyś widziałem… No i rzeczywiście - kilka dni wcześniej widok taki ukazał się, kiedy rozkręciłem wzmacniacz DLS-a Amplifier One.

Są one niemal identyczne. Po bliższej inspekcji okazuje się, że niektóre elementy są inne, jednak projekt, płytka, rozstawienie elementów - takie same. Stosunkowo niewielką płytkę z przedwzmacniaczem i końcówkami mocy ulokowano przy tylnej ściance.

Pozwala to w efektywny sposób skrócić ścieżkę sygnału i pozostawić więcej miejsca dla transformatora zasilającego. W skróceniu ścieżki pomaga też dominujący tu montaż SMD.

Wejścia kluczowane są hermetycznymi przekaźnikami Zelter. Regulacja siły głosu prowadzona jest w układzie Burr-Browna PGA2320 (w DLS-ie jest Wolfson).

Końcówki mocy oparto w całości na elementach dyskretnych. W stopniu wyjściowym zastosowano bipolarne tranzystory Toshiby - po dwie, pracujące w push-pullu pary 2SA1943+2SC5200. Dokładnie te same elementy co w DLS-ie i Primare….

Zasilanie to zdecydowanie "forte" tego projektu. Za dużym radiatorem, ustawionym równolegle do ścianki tylnej, umieszczono bardzo duży transformator zasilający firmy Noratel; napięcie dla końcówek jest wstępnie filtrowane w sześciu dużych kondensatorach firmy BC, o pojemności 10 000 mikrofaradów każdy.

Przedwzmacniacz i wstępne stopnie końcówek są objęte szczególną ochroną, bo mamy tu sporo  stabilizatorów napięcia, gdzie zastosowano drogie kondensatorki amerykańskiej firmy Dubilier o podniesionej specyfikacji temperaturowej.

Różnice są w szczegółach, ale generalnie to ten sam wzmacniacz co DLS Amplifier One, dlatego jestem pewien, że obydwie konstrukcje (a właściwie jedną) zaprojektował Mike Bladelius.

Czytaj również: Czy wejścia XLR oznaczają, że urządzenie jest zbalansowane?

Bladelius postawił na prostotę i krótką ścieżkę sygnału – cały układ zmieścił się na płytce umieszczonej przy tylnej ściance.

Odsłuch

Jedną z cech dobrego urządzenia hi-fi czy hiend jest to, że jego walory odkrywa się powoli, stopniowo, budując swoją wiedzę i wrażliwość na konkretną wizję muzyki.

Większość produktów audio, które robią piorunujące wrażenie w pierwszych kilku minutach słuchania i rzucają na kolana, w dłuższej perspektywie okazuje się męcząca. Są od tej reguły odstępstwa, ale przeważająca liczba doświadczeń wpisuje się w taki schemat.

Droższe produkty Bladeliusa idealnie spełniają wymogi powolnego delektowania się, dając coraz więcej radości przy każdym kolejnym odsłuchu. Z Tyrem, najtańszym wzmacniaczem firmy, jest nieco inaczej. To nie jest "fast-food", nie bije więc dynamiką, basem, rozdzielczością, ani niczym efekciarskim.

Słuchając go, miałem po prostu różne fazy (a alkoholu przecież nie było…) - a to lekkiej irytacji, a to rozmarzenia. Skończyło się na zrozumieniu i akceptacji. Balans tonalny Bladeliusa Tyr lekko promuje środek pasma. Wyższy bas nie jest bardzo silny, zaś uderzenia na górze też są zaokrąglone.

Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?

Zasilanie jest wspólne dla obydwu kanałów końcówki. Zabezpieczono w nim spory zapas prądu, magazynowanego w sześciu sporych kondensatorach (fot.1); Regulacja głośności odbywa się w układzie scalonym Burr-Browna (fot.2).

Nie jest to zwykłe wycofanie, nie ma wrażenia oczywistego ilościowego niedostatku, a raczej przytłumienia. Słychać to przy nagraniu "Peace" z ostatniego singla Depeche Mode, w którym analogowe syntezatory operują właśnie w tym zakresie - grały odpowiednio głośno, lecz miały przygaszone wybrzmienie. Charakterystyka nie jest idealna i neutralna, lecz balans tonalny jest dość smakowity i harmonijny.

W rezultacie otrzymujemy dźwięk żywy, dynamiczny, nasycony i wcale nie "wykonturowany" wzmocnieniem skrajów pasma - wręcz przeciwnie. To niezbyt częste połączenie, ale udało się w ten sposób stworzyć brzmienie ciekawe i wciągające, a nie odpychające jakimś natręctwem czy sztucznością.

Jego dźwięk można określić jako nieco ciepły na bazie kolumn wyrównanych. Jeśli jednak głośniki będą miały wyeksponowane wysokie tony, a zwłaszcza "niższą górę", to brzmienie będzie bardzo witalne.

Przy wyższych poziomach siły głosu, z precyzyjnymi, otwartymi kolumnami, brakowało mi jednak nieco wypełnienia dźwięku od dołu, z kolei z bardziej mięsistymi na basie wszystko wskakiwało na swoje miejsce, choć góra nie była już tak rozdzielcza - po prostu coś za coś.

Mimo wyraźnej własnej maniery, z dobrze zarejestrowanym materiałem Bladelius Tyr gra fantastycznie. Głosy są duże, nasycone, pełne, a osłabienie basu w niczym nie przeszkadza. Znakomicie zabrzmiała płyta "Viaticum" z nieodżałowanym Esbjornem Svenssonem na fortepianie.

Jej dźwięk jest niezwykle głęboki i "skupiony", co wzmacniacz Bladeliusa przekazał w sposób nie tylko kompetentny, ale wręcz pełen pasji. Wszystkie te pojedyncze "zdarzenia" muzyczne układają się w Tyrze w sensowną całość. Nie ma chaosu, rozprężenia, osłabienia spójności.

Dynamika jest uspokojona. Nie jest to spowolnienie dźwięku, a raczej "zmiękczenie". Kręcąc gałką wzmocnienia osiągniemy wprawdzie wyższe ciśnienie akustyczne, ale nieco zbyt mało wypełnione treścią. Pomimo wysokiej, nominalnej mocy, nie łączyłbym więc wzmacniacza Bladelius Tyr z bardzo wymagającymi kolumnami, ani nie stawiałbym go w dużym pomieszczeniu.

Od tego jest droższy Thor. Jeśli z kolei podłączymy do Bladeliusa coś, co ma skuteczność powyżej 87 dB, i będziemy grać w granicach rozsądku, to będzie "miodzio". Wzmacniacz pełen gracji, kultury, wykwintności i subtelności.

Specyfikacja techniczna
Moc znamionowa (1% THD+N, 1 kHz) [W] 8 Ω, 2x 99
Moc znamionowa (1% THD+N, 1 kHz) [W] 4 Ω, 2x 175
Czułość (dla maksymalnej mocy) [V] 1x 0,31
Stosunek sygnał / szum (filtr A-ważony, w odniesieniu do 1W) [dB] 74
Dynamika [dB] 94
Współczynnik tłumienia (w odniesieniu do 4 Ω) 84

Laboratorium

Bladelius TYR

Za podobieństwami konstrukcyjnymi wzmacniaczy Bladelius oraz DLS idą także wyniki pomiarów. Firma Bladelius określając moc wyjściową na 100 W przy 8 omach, nie zdradza jednak potencjału urządzenia na obciążeniu 4-omowym. Wzmacniacz pracuje stabilnie w obydwu warunkach, dostarczając 103 W przy 8 omach (2 x 99 W w stereo) oraz 180 W przy 4 omach (2 x 175 W w stereo).

Czułość niewiele odbiega od standardu i wynosi 0,31 V. Szumy są wysokie na poziomie -74 dB, w związku z czym i dynamika (94 dB) także nie imponuje. To wyraźnie najsłabsza strona tej konstrukcji. Możemy natomiast pochwalić pasmo przenoszenia (rys. 1), w którym zakres basowy prezentuje się idealnie (-0,05 dB przy 10 Hz); wprawdzie powyżej 20 kHz widać już osłabienie, ale jest ono na tyle delikatne, że przy 100 kHz spadek wynosi tylko -1,7 dB.

W spektrum harmonicznych (rys. 2) nie widać żadnych szpilek, mogą być one maskowane przez dość wysoko położony szum, jednak z pewnością żadna z nich nie dociera do poziomu -90 dB. To spore osiągnięcie. Na rys. 3. widać, że zniekształcenia są nieco niższe dla 8 omów, to typowe zachowanie większości wzmacniaczy tranzystorowych. THD+N poniżej 0,1 % pojawiają się w okolicach 1 W (przy 8 omach nawet nieco wcześniej) i utrzymują do obszarów przesterowania. Godząc się na minimalnie wyższe zniekształcenia przy 4 omach zyskujemy znacznie wyższą moc

Radek Łabanowski
Radek Łabanowski
Z AUDIO związany nieprzerwanie od 1995 roku, ze sprzętem audio znacznie dłużej. Współtwórca laboratorium pomiarowego AUDIO, nad którym sprawuje pieczę. Uporczywie mierzy i słucha. Miłośnik muzyki, wielbiciel fizycznych nośników, taśm i płyt oraz sprzętu do ich odtwarzania. Wciąż lubi słuchać, muzyki i ludzi. Tata Poli i Ignacego. Opiekun dwóch kotów.
Zobacz artykuły autora
BLADELIUS testy Zobacz więcej
Najnowsze testy Zobacz więcej
logo logo