Test IRIVER s100 - Odtwarzacze przenośne

s100
Radek Łabanowski

iRiver - to obok Cowona drugi południowokoreański specjalista w projektowaniu i produkcji przenośnych odtwarzaczy muzycznych (i nie tylko). Od momentu założenia - w 1999 roku - firma przeszła ewolucję od producenta przenośnych odtwarzaczy CD, poprzez urządzenia z HDD, do odtwarzaczy półprzewodnikowych.

Marka IRIVER
Cena 400 zł
Dostępność w 8 sklepach Sprawdź, gdzie kupić
Artykuł pochodzi z Audio 7-8/2012
Kup teraz
Nasza ocena
Wykonanie Słodkie maleństwo (szczególnie wersje biała i różowa), dobrej jakości ekran, wszystkie otwory zabezpieczone przeciwkurzowo, miłe dla oka i wygodne menu, wydajna bateria.
Laboratorium Radzi sobie z plikami FLAC do 16/44,1, odtwarzacz wideo, tuner FM, dyktafon itp., rozbudowane EQ.
Brzmienie Lepsze niż można przypuszczać, patrząc na cenę i rozmiar. Żywe, dynamiczne, muzykalne.

Opakowanie, zawiera - poza samym urządzeniem - słuchawki, kabel USB i krótką instrukcję. Jej pełna polska wersja znajduje się w pamięci urządzenia.

iRiver S100 zwraca na siebie uwagę (w dobrym tego słowa znaczeniu) od pierwszej chwili po włączeniu - zamiast kolejnej implementacji systemu opartego na ikonach, mamy tu bardzo czytelny i superprzyjazny w nawigacji system bazujący na przewijaniu głównego okna menu za pomocą 4 przycisków kierunkowych i jednego zatwierdzającego wybór (na środku). Daje się on polubić w kilka sekund.

Jedziemy w dół i jeżeli trafiamy na interesującą nas funkcję, po prostu wchodzimy w nią: muzyka > filmy wideo > obrazy > radio FM > nagrywanie > tekst > dodatki > ustawienia; w ten sposób mamy wszystko pod ręką - zgrabnie i czytelnie. Ekran (LCD 2,8 cala) nie jest dotykowy, ale to nie przeszkadza, a może to i lepiej, bo nie jest umazany paluchami. Całe menu jest po polsku!

Elektronika pozwala na instalację nowych wersji oprogramowania systemowego, ale z uwagi na charakter całości nie dogramy tu nic na własną rękę - jak czegoś nie ma, to nie ma. A czego nie ma? W najbardziej interesującym nas przypadku FLAC, niestety, nie odnalazłem obsługi plików CUE, czyli zapomnijmy o komforcie zgrywania koncertów do jednego pliku. Możemy nadal korzystać z takiego pliku, ale bez dostępu do tytułów utworów i bez możliwości skoku do kolejnego utworu w ramach tak zgranej płyty.

Pliki przewijamy "na oko" - dla iRiver S100 jeden plik to jeden utwór i już. W przypadku zgrania płyty do FLAC - utwór po utworze - wszystko jest OK, o ile to nie jest koncert - pomiędzy kolejnymi utworami pojawia się mała przerwa. Za to moduł radia jest znakomity - najlepszy w całym teście, mimo że nie z każdymi słuchawkami, które służą też za antenę.

Muzyka

Gdy przechodzimy do odtwarzania samej muzyki, dostajemy sporo regulacji (pamiętajmy, że przeciętny nabywca tego urządzenia dysponuje zwykłymi słuchawkami, które nierzadko wymagają "dostosowania" sygnału).

Tryby EQ: normal > rock > jazz > pop > classic > live > ubass > ustaw EQ > SRS WOW HD > SRS CS headphone (ostatni emuluje dźwięk przestrzenny podczas oglądania filmów). Inny z ciekawych parametrów pozwala np. zmienić szybkość odtwarzanego materiału - to radość dla bootlegerów, gdzie czasem trzeba coś przyspieszyć lub spowolnić.

Pamięć

Pamięć wewnętrzna 4 GB jest rozszerzalna kartami maks. 8 GB (zalecenie producenta); nie jest to specjalnie dużo, ale też nie będziemy tu wgrywać większych plików niż FLAC 16/44,1, ponieważ większych… i tak nie obsługuje. Projekt i konstrukcja są bardzo racjonalne - tu nic nie wystaje, boczne przyciski wyglądają na szczelne, główne sterowanie to elastyczne fragmenty obudowy, które się naciska.

Karta i zasilanie

Slot na kartę, port USB i reset znajdują się pod klapką - ktoś pomyślał o sprostaniu trudnym warunkom eksploatacji, np. w studenckiej kieszeni lub damskiej torebce (istnieje wersja różowa). Zasilanie - to jest jedno z mniejszych i lżejszych urządzeń w teście, a bateria pozwala na granie muzyki przez ponad 40 godzin! W przypadku fi lmów wystarczy na trzy seanse - ponad 7 godzin.

Odsłuch

Pierwszy zagrał mistrz Forcione - gitara akustyczna jak trzeba, a towarzyszące jej smyki miały siłę. The Beatles "Abbey Road" - ależ muzykalne to maleństwo, niestety, też gra pliki z małymi przerwami na styku; Lana del Ray - artystka ma nisko postawiony głos, który brzmi tutaj świetnie. Adele w utworze "Chasing Pavements" ma w połowie taki moment, gdy wszystko gra naraz, do tego mocny wokal.

Sporo odtwarzaczy się na tym wykłada, zamieniając refren w zgiełk, a tu - pełny luz, dziewczyna śpiewa, smyki za nią, perkusja trzyma, po prostu pięknie i do tego okładka wyświetla się na cały ekran, a nie gdzieś w kącie. Rammstein - głową trzęsie. Morcheeba - zmysłowa jak zwykle. Z ciekawości podłączyłem wielkie HE-4 (oczywiście głośność trzeba podkręcić na maksa) i co? Cohen brzmi jak Cohen.

Cokolwiek siedzi w tym maleństwie (Wolfson WM7831LS) - wykonuje świetną robotę. To nie jest żaden hi-end, ale po prostu fajne granie wprost do serca. Jeżeli jeszcze uwzględnimy przyjazną nawigację, radio, dyktafon, odtwarzacz wideo, obudowę, baterię, przyzwoity ekran i ze dwadzieścia innych czynników, w tym cenę … Oddaję dziecku iPoda, niech ma się czym chwalić - ja wolę iRiver S100.

Waldemar (Pegaz) Nowak

Specyfikacja techniczna
Obsługiwane formaty MP3,AAC,WMA9,FLAC,WAV,APE,Audibile APE,AVI,MPEG4,WMV7/8/9,H.264
Pamięć Flash
Pojemność pamięci 4
Radio Nie
Masa 77
Radek Łabanowski
Radek Łabanowski
Z AUDIO związany nieprzerwanie od 1995 roku, ze sprzętem audio znacznie dłużej. Współtwórca laboratorium pomiarowego AUDIO, nad którym sprawuje pieczę. Uporczywie mierzy i słucha. Miłośnik muzyki, wielbiciel fizycznych nośników, taśm i płyt oraz sprzętu do ich odtwarzania. Wciąż lubi słuchać, muzyki i ludzi. Tata Poli i Ignacego. Opiekun dwóch kotów.
Zobacz artykuły autora
IRIVER aktualności Zobacz więcej
Najnowsze testy Zobacz więcej
logo logo