Istnieje pewne nieporozumienie, bowiem Ella Fitzgerald według metryki urodziła się 25 kwietnia 1917 r., ale wiele źródeł podaje, niesłusznie, że jej przyszła na świat rok później. Miała trudne dzieciństwo i młodość, pełne zdarzeń nie do końca udokumentowanych, a sama unikała jednoznacznych odpowiedzi w wywiadach. Wydaje się, że najbardziej obiektywną biografię wielkiej wokalistki napisał ponad dwie dekady temu Stuart Nicholson. Wydano polskie tłumaczenie jego książki. Najważniejszym i niekwestionowanym faktem w życiorysie Fitzgerald był konkursowy występ w harlemskim teatrze, gdzie chciała startować jako tancerka, bo do tego też miała smykałkę. Gdy uznała, że nie ma szans względem konkurentek, podjęła ryzyko zaśpiewania piosenki i los się do niej uśmiechnął na resztę życia.
Niepojęty jest fenomen, bowiem Ella Fitzgerald nie posiadała muzycznego wykształcenia, a miała słuch absolutny, perfekcyjne wyczucie harmonii i nieomylną intonację. Potrafiła dopasować swój głos do tonacji towarzyszącej orkiestry, co jest niezwykle rzadką umiejętnością. Była właściwie pionierem śpiewania scatem i tę umiejętność improwizowania doprowadziła do perfekcji.
Pierwsza Dama wokalistyki zwyciężała najdłużej w corocznej ankiecie renomowanego czasopisma "Down Beat" i aż czternaście razy zdobyła Grammy. Pozostawiła po sobie olbrzymią liczbę nagrań jazzowych, a jej piosenki znali też doskonale fani lżejszej muzy. Rok temu minęło dwadzieścia lat od jej śmierci, a jeszcze parę lat wcześniej koncertowała. Niniejsza kompilacja zawiera 100 reprezentatywnych utworów z udziałem Fitzgerald, powstałych w latach 1935-1966. Materiał rozłożony na czterech kompaktach pochodzi z archiwum firm Decca i Verve. Pierwszy krążek zawiera nagrania z początku jej kariery aż do 1949 r. Głos młodziutkiej Fitzgerald brzmi wysoko i sprawia wrażenie dziewczęcego. Zmienia się to powoli, by pod koniec tego okresu przypominać już dojrzałą wokalistkę obdarzoną głębokim i ciepłym altem.
Współkomponowała piosenki "A-Tisket, A-Tasked" i "I Found My Yellow Basket", które stały się wiecznie żywymi szlagierami w jej wykonaniu. Wydaje się, że jej bezbłędne swingowanie głosem było pewnym przełożeniem kołysania w tańcu, co przecież stanowiło jej pasję we wcześniejszej młodości.
W kolejnych spotkaniach Fitzgerald z Armstrongiem uderza kontrast brzmienia ich głosów, który z nawiązką kompensuje niebywała harmonia tworzenia czegoś razem. Fitzgerald rozpoczęła nagrywanie cyklu albumów z interpretacjami śpiewanych standardów amerykańskich napisanych przez najwybitniejsze spółki autorskie. Ozdobą tego krążka jest brawurowe wykonanie "Lady Be Good" z wystrzałową partią scatu, który wydaje się być emitowany nadzwyczaj naturalnie.
Kolejny kompakt zawiera najwybitniejsze nagrania Ella Fitzgerald z przełomu lat 50. i 60. Jest kontynuacją wzorcowych prezentacji szlagierów skomponowanych przez braci Gershwin, Cole Portera, Irvina Berlina, Duke`a Ellingtona i innych wielkich. Piosenki w różnych tempach i nastrojach zyskiwały niemal zawsze pogodną, ale i nieprzesłodzoną formę. Do studyjnych nagrań Granz dobierał bogate składy akompaniujące bardzo starannie i z wyczuciem stylu. Nawet jeśli w repertuarze nie wszystkie utwory były czysto jazzowe, to głos wokalistki zawsze wspaniale swingował.
Za sprawą Granza lata 60. upłynęły Fitzgerald na intensywnych sesjach w studio i równie intensywnych trasach koncertowych (tylko jeden przykład na płycie). Jest godne podziwu, że artystka potrafiła to wszystko udźwignąć, a w jej dojrzałym i pogodnym głosie nie wyczuwało się ani odrobiny znużenia.
Starając się nadążać za duchem czasu, Ella Fitgerald włączała też do repertuaru współczesne szlagiery Beatlesów czy Ray`a Charlesa. To ciekawe, że szczególnie we wcześniejszych nagraniach - nawet, gdy instrumentalne tło zostało nagrane z gorszą jakością - świetlisty głos Fitzgerald rozbrzmiewał zawsze w pełnej ekspozycji.
VERVE/UNIVERSAL